Dała popalić, ale było warto!
Nie każda historia zaczyna się od rozsądnej decyzji – ta zaczyna się od uporu. Gdy zobaczyłam tę szafkę, od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. Nawet jeśli oznaczało to 100 kilometrów w jedną stronę. Zapewne część z Was powie, że grat niewarty zachodu. No i pewnie moglibyście mieć rację, tyle, że dla mnie to szafka z mega duszą. Kawał sentymentu no i w moim mniemaniu ten design jest super!






Żeby nie było, poza tą szafką kupiłam jeszcze kilka innych rzeczy więc można powiedzieć, że te przejechanych 200km miało sens.
Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że szafka nie wyglądała najlepiej – obdrapana, zakurzona, o zapachu nie wspomnę. Do tego stary plan lekcji z Donaldem na froncie – prawie nie do zdarcia bez użycia siły. Ale w tej zapomnianej bryle krył się potencjał. Zresztą – zobaczcie sami na zdjęciach „przed i po”. Różnica to przepaść.
Nie taka łatwa miłość
Renowacja tej szafki zajęła zdecydowanie więcej czasu, niż planowałam. Każdy etap był jak osobna bitwa.
Samo szlifowanie szło nawet, nawet. Użyłam skrobaka i szlifierki na zmianę i naprawdę nie było źle. Sama okleina to już inna bajka – miejscowo musiała być wymieniona, bo nie dało się jej uratować. Sztukowałam ją w zdecydowanie większej ilości miejsc niż to było początkowo planowane.

Kolejna sprawa to nóżki. Były przyrdzewiałe i brudne. Kiedyś chromowane, dziś czarny mat. Były przyrdzewiałe i brudne. I chociaż myślę, że w chromowanej wersji wyglądają najlepiej, to czarny mat był opcją tańszą i szybszą, a efekt dalej moim zdaniem jest super.

Wykończenie szafki to bejca i olej. Chciałam, żeby wyszła ciemna i taka też jest, choć uważam, że ten design może dobrze wyglądać zarówno w ciemnej jak i jaśniejszej wersji.
Starałam się jak mogłam, żeby ratować oryginał – tam gdzie się dało, zachowałam fornir, nie poprawiałam wszystkiego na siłę. Szafka nie jest idealna – ma rysy, ślady czasu. Ale w tym tkwi jej urok. Serio, dołożyła mi do pieca ale gdybym miała decydować ponownie, odnowiłabym ją raz jeszcze 🙂



Efekt? Duma!
Z mebla, który wyglądał jak kandydat do utylizacji, powstała szafka z duszą. Prosta, piękna, pełna historii. Choć niektórzy twierdzą, że jest paskudna 😀 Kwestia gustu. Teraz nie tylko cieszy oko, ale i przypomina, że warto walczyć o rzeczy z potencjałem – nawet jeśli trzeba dla nich przejechać pół województwa.
Krótką rolkę z procesu odnowienia tego mebla znajdziesz TUTAJ. Zapraszam!
Szafeczka jest na sprzedaż – zajrzyj na zakładkę DOSTĘPNE W SPRZEDAŻY po więcej szczegółów.